Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.
wyobrazić, jak źle obchodzi się zemną ten Dubarry... Jest poprostu brutalny.“

A dalej:

„Jeżeli miałam u niego nieco przyjemności, to zaćmił je przez swoje dziwactwa, których byłam ofiarą i jestem zdecydowana zerwać z nim. Jeżeli pan na serjo obiecujesz mi te piękne rzeczy, o których tak pięknie rozpowiadasz, to miałbyś piękną okazję posięścia pięknej metresy, a ja uwolniłabym się od mego tyrana! Przełóż pan to sobie dobrze. Czekam odpowiedzi.“

Jednakże Joanna nie zdobyła się na zerwanie ze „swoim tyranem“. Tłomaczy to nam sama w interesującym liście do mamy Rançon.

„Wiesz już, droga mamo, ile zmartwień przecierpieć muszę. Nie uwierzyłabym nigdy, że człowiek może osiągnąć taki stopień władzy nad innym, jaki graf osiągnął nademną.“

Ale jakkolwiek szkoła grafa była surowa — bo należy przypuścić, że wymagający, poprostu tresował ją na przyszłą faworytę, strofował i nużył wdrażaniem w jej nieco leniwą główkę wielu wiadomości, które jej z czasem przydać się miały przy dworze, a na razie wydawały się nudnemi — to przecie i jej przyświecał wskazany wysoki cel. Oto z dreszczem radosnym powiadamia matkę, że niezadługo ma się zaznajomić z kamerdynerem królewskim Leblem i wykrzykuje w liście: