Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

Dawny proboszcz zmarł. Nowy wyjechał. Zwrócono się do organisty. Ten wziął się za głowę. Nie może nigdy dopuścić „wydzierań, wklejań, kreśleń w księgach probostwa pod nieobecność proboszcza“. Ale zasłyszawszy brzęk monet w sakiewce Gomarda i zrozumiawszy sens pisma z kancelarji królewskiej, dodał, że badając archiwa spostrzegł opuszczone przypadkiem przez pijanego sekretarza przy zapisach dwie karty, jedną w księdze metryk z roku 1742 (na rok przed urodzeniem Joanny Béqus), drugą w roku 1746 (w trzy lata po urodzeniu). Zapomniano skasować je przekreśleniem. Może więc on sam wpisać do księgi roku 1742-go taką metrykę, jaka spodoba się wysłańcom Króla Jegomości, zwłaszcza, że dla zabawy nauczył się naśladować ładny podpis nieboszczyka proboszcza i ma nadzieję, że za jego sztukę nie zagrozi mu szubienica.
— To lepiej wpiszmy metrykę do księgi z r. 1746 — rzekła mama Rançon. Skoro uszlachcamy Joasię, słusznem jest, abyśmy ją odmłodzili. Ona nie wygląda wcale na 25 lat. Wygląda nawet na 16.
— Nie mamy innych pustych kart. Mogę jej dać jednak 22 lata z miłą chęcią. Znam się na kurtuazji dla dam.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Tak powstała wprowadzająca długo w błąd biografów hrabiny Dubarry wtóra jej metryka,