Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

— Rozumie się!
— To podaj mi, mamo, ołówek i teczkę.
Napisała w łóżku list następujący:

Mój drogi Lamet! Szczęśliwa jestem z cudu, który sprawił, że list twój dotarł do moich rąk. Ale wszystko się zmieniło. Posłuchaj tylko! Kiedy żyliśmy we dwoje, nie wyobrażałeś sobie wcale, kochanku, że posiadasz kobietę, która uczyni taki skok, że zostanie znakomitą damą i metresą Jego Arcychrześciańskiej Mości! Widzę już, jak, czytając ten list, przecierasz swoje ładne duże oczy i myślisz, że śnisz. A jednak, przyjacielu, to fakt! Wyszłam za tłustego grafa i jestem kochanką Króla! Nie potrzebuję ci zalecać, abyś nie paplał, że piszę do ciebie i nie rozgadywał, żeśmy byli... Sam chyba rozumiesz... Ponieważ przezemnie straciłeś trochę luidorów, ślę ci przy tym liście przekaz na 1000 fun. szterlingów, które za moim podpisem wypłaci filja paryskiego banku w Londynie. Widzisz, że nie przestałam być mimo wielkości mojej dawną poczciwą Joasią. Ale nie pisz do mnie nigdy — to niebezpieczne. Liczę na twoją dyskrecję, jak ty możesz liczyć na moją przyjaźń.
Hrabina Du Barry.

— Weź, mamo ten list! — rzekła do pani Rançon, która tymczasem zdrzemnęła się w fotelu. A teraz zostaw mnie samą. Mam tu na piśmie nowe wskazówki od hrabiego Jana. Mu-