go nagród i łask królewskich, ambitnego jej szwagra.
A tak oto staną przeciw sobie dwa obozy: partja „pobożnych“ i partja „wolnomyślnych”’. Król będzie wciągnięty w tryby tej walki; albo odstąpi od myśli „faworyzowania“ tej, którą obrał namiętnością sześćdziesięcioletniego serca, albo będzie zniewolony utrącić ministerstwo Choiseula, sprzeciwiające się potężniejszemu i podsycanemu przez pochlebców kaprysowi jego monarszej woli.
Widzimy tedy, że na drodze ambitnych planów pani Dubarry, narzuconych jej przez opiekuna, piętrzyło się mnóstwo niebezpieczeństw. Gromadziły się na niej ciernie przed osiągnięciem stanowiska faworyty — miały wyrastać zawsze pod kwiatami już po dopięciu tego celu.
Nie zwyciężyłaby nigdy, gdyby nie popierała jej stalowa wola i ostrożna mądrość wskazówek hrabiego Dubarry. Nie był on wcale tym wykwintnym pustakiem, za jakiego długo uchodził w opinji ogółu. Był to sceptyk dziwny — pełny ambitnej woli. Przewidział cud, raczej dwa cuda: albowiem większym była możność przedzierzgnięcia się dziewczyny z bruku... w wielką damę, mogącą nie razić nikogo na dworze śmiesznością, niż nawet przełamanie przesądów króla