Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

szat jedwabnych, szepnęła: oto przeważa się los Europy... słyszę zdala upadek ministrów“.
Hrabina Dubarry była zjawiskiem tak błyskotliwem i olśniewającem — dodaje historyk epoki — że w dniu tym, nawet najzaciętsi wrogowie oddali jej hołdowniczy pokłon. Nie padło ani jedno złośliwe słowo.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Była chwila niebezpieczeństwa.
Kiedy szła przez salę, ujrzała naraz dwoje oczu, roziskrzonych zdumieniem, niemal wystraszonych. Pan de Genlis poznał ją — w zapomnieniu wykrzyknął niemal na głos:
— Na Boga! ależ to jest...
I ujrzała zaraz, że ktoś inny, położywszy palec na swoich ustach, upomniał go tym znakiem i szeptem:
— Milcz pan!... Łudzi pana podobieństwo.
Pan de Genlis zamilkł. Ten, co go pouczył o obowiązku milczenia, był to książe de Brissac.
Postąpił ku niej — schylił głowę nisko — i rzekł:
— Składam powinszowanie mądrości losu, który obrał piękną duszę i piękne ciało dla szczęścia!...
Zrozumiała, że ją poznał i że ma na dworze oddanego jej przyjaciela.