Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.

jego radą odprawiłam kucharza, choć król chciał, abym go zatrzymała...
Choiseul zrozumiał aluzję. Stał się suchy, ona mroźną. Nad obojgiem ciążyła przeszłość rozterki, gorycz krzywd istotnych, lub wyimaginowanych, wyrządzonych sobie wzajem... Zwłaszcza zaś oboje przed rozmową byli nastrojeni wrogo przez przyjaciół, którzy nie chcieli dopuścić do zgody i podyktowali obojgu nieustępliwość w warunkach mającej nastąpić umowy. Choiseul i pani Dubarry rozstali się ze sobą napół grzecznie, i niemal bardziej wrogo, niż stali przeciw sobie dotąd.
— Nie mogę przy pożegnaniu pani hrabiny — rzekł Choiseul — nie oddać pochwały pani negliżowi. Wprowadziła pani na nasz dwór nową pełną smaku modę: lekkość powiewnych szat i falujących materyj. Jaka szkoda, że to, co lekkie, nie trwa długo.
— O, panie ministrze! — odparowała cios Dubarry — lekkie może przetrwać zbytnią ciężkość. Motyl wymyka się rękom ciężkiego uczonego, który ugania się za nim. A wystarcza lekki deszcz, aby rdza przejadła żelazo...

ROZDZIAŁ XXXI.
Uczta myśliwska w lasku Bouret.

Król wysłuchał z marsem na czole żałosnego sprawozdania pani Dubarry o tem, jak ją „obrażał pierwszy minister“. Pocieszał ją, całując w za-