Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/225

Ta strona została skorygowana.

kie?! Co pan mówi?! A Wolter na to: „Pani! nie wprowadzajmy dzieci w błąd!“ Doskonały!
Śmiano się. Ktoś krzyknął:
— D‘Aiguillon! opowiedz-no tę historyjkę o elegancji Lauizin‘a... wiesz, którą.
— Wiem! Bezdzietnego pana de Lauzin, bawiącego dziesięć lat na obczyźnie spytano, co odpisałby żonie na wiadomość, że — jest w stanie błogosławionym. Namyślał się krótko. „Odpisałbym jej: Pani, jestem zachwycony, że nieba pobłogosławiły w końcu nasz związek. Pamiętaj o swojem zdrowiu. Przybędę wieczorem złożyć ci powinszowanie!“
— Niech żyje wzorowe małżeństwo XVIII stulecia! — krzyknął pan de Genlis. Brawo, d‘Aiguillon! Opowiedz coś jeszcze.
— Wzorowym mężem — ciągnął d‘Aiguillon — był pan de Roguemont. Sypiał raz na miesiąc w sypialni żony, aby zapobiedz ubliżającym plotkom, gdyby stan jej się zmienił. Opuszczając sypialnię, mówił: „Teraz niech się stanie co chce. Ja jestem w porządku!“
Król się śmiał, Nieco plączącym się językiem mówił, nie zważając na skrzywienie się pani Dubarry:
— Wzorowym mężem był pan d‘Etioles, mąż pani Pompadour. Posłałem mu rogi jelenie. Przybił je w jadalni z napisem: „Dar dla p. d‘Etioles od króla“.
Śmiech ogólny pokryła wrzawa przy drugim końcu stołu. Pan Barthe przyczepił się po pijanemu do pana Soubise, wyrzucając mu, że ów