Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

kogoś, kto przetłómaczy list mój z drogiej mi ojczystej mowy.
„Winowajcą śmierci mojej jestem ja sam jedynie, jeżeli jest winą uwolnienie ziemi od tego lekkiego ciężaru, jakim byłem dla niej przez lat dwadzieścia pięć.
„Zwracam Najwyższemu Bogu dar, którego nie potrafiłem użyć, jak należy, błagając Go, aby przebaczył mi konieczność śmierci, wynikłą z lekkomyślności mojego życia.
„Może za dużo śmiałem się w krótkiem istnieniu — acz zdarzało mi się i płakać — zwłaszcza za wiele kochałem; i w tem tkwi przyczyna, iż muszę wyrzec się słodyczy życia i przyjąć gorycz śmierci: takim jest nieubłagany wyrok losu.
„Mam powody, iż nie chcę, aby śmierć moja stała się głośną — wolę, aby moja droga matka łudziła się, że powrócę. Nie chcę krwawić jej serca. Nadto nie zasłużyłem doprawdy niczem, aby grób mój został upamiętniony. Dlatego nie wyjawiam swego nazwiska, które jest lepsze, niż ja byłem, marnując honor rodu i dary przyrodzone.
„Zanoszę prośbę do szlachetnych władz angielskich, aby uszanowały moją wolę i nie przedsięwzięły żadnych śledczych kroków, żeby odkryć moje nazwisko.
„Proszę pochować mnie na cmentarzu pobliskim, gdzieś w kącie pod parkanem — jak to się samobójcom należy — postawić krzyż drewniany i na skromnym kamieniu wyryć napis: