Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

„Tu leży ten, co odpokutował śmiercią grzechy miłości. Przechodniu! pomódl się, aby Bóg ulitował się nad jego grzeszną duszą, a ja tam wstawię się za Twoją, jeżeli grzeszysz miłością!“
„Pozostawiam przeszło 300 luidorów i koło ło 50 funtów — ściślej nie chce mi się liczyć — z których proszę gospodarzowi zapłacić pięćkrotnie rachunek za dobę, dla odszkodowania za drobną przykrość, jaką mu sprawię moim zgonem w jego oberży. Służącej Annie Teresie, której uśmiech umilił mi ostatni dzień mego życia, proszę wydać 100 luidorów na powrót do Francji, do której — jak mówi — mocno tęskni. Resztę przeznaczam na ubogich parafji, w której będę pochowany.
„Zaznaczam, że wszystko mi jedno, na jakim cmentarzu legnę, bo jestem tyle tolerancyjny, iż z sąsiadami nie będę kłócił się o dogmaty.
„Niech żyje miłość!...
„Raz jeszcze dziękuję pięknej Annie Teresie za jej dobroć i za usługę, którą mi wyświadczyła.“

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Odczytanie listu sprawiło niezmierny a różnorodny efekt. Gospodarz przy słowach „zapłacić pięćkrotnie“ zatarł ręce. Gospodyni, słuchając zapisu na rzecz Teresy, uśmiechnęła się złośliwie, patrząc na nią okiem zawiści. Sama Teresa, oszołomiona. legatem, skrzyżowała ręce