Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

dać rodakom, a raczej sprzedać zyskownie rządowi francuskiemu, zutylizować w swojej fabryce amunicji i z czasem stać się z wielkiego przemysłowca prosperującym bankierem.
— Czy wiesz, kobieto — ozwał się nagle — że, nie mogąc odwdzięczyć się tobie, pewną część moich bogactw rozdawałem na twoją intencję nędzarzom Francji? Ale dlaczego, przybywszy do kraju, nie zwróciłaś się nigdy do mnie? Wszakże w tym celu podałem ci swe nazwisko.
— Zapomniałam je — odrzekła. To nic... przypomniano mi je dziś we właściwej chwili, kiedy znajduję się z córką w nędzy ostatecznej.
— Masz córkę?
— A ot, siedzi tam!
Dumonceau poszedł spojrzeniem za kierunkiem jej wskazującego palca i dopiero w tej chwili spostrzegł trzecią osobę, obecną przy ich rozmowie.
Ale owa trzecia osoba, wyczerpana całonocną bezsenną podróżą w omnibusie pocztowym, zasnęła przy kominku, ogarnięta przyjemnem ciepłem. Głowę, owiniętą w chusty, zwiesiła przez poręcz. Cała jej postać tonęła w głębokim fotelu — twarzy nie było widać.
— Biedactwo! — rzekł wzruszony Dumonceau. Opowiedz mi coś o sobie, Anno. Obaczę, w jaki sposób potrafię być wam najbardziej pomocnym...