drżały, skąd Joasia powzięła opinię, że jest zabawnie nieśmiały.
— A mnie to wszystko jedno! Mnie to nudzi! — odparła.
— Boś jeszcze nie weszła w smak tych rzeczy, kochanie! Ale pomyśl tylko. Pewien uczony Grek dowodzi, że ruchu niema.
— Idjota!
— Ai! hi! hi!... powolutku z oceną!... Jednak zauważ, Joasiu, ruch jest zmianą jednego miejsca na drugie. Gdyby ruch był tak szybki, że przedmiot lecący nie pozostawałby ani na moment w żadnem miejscu — to nie byłoby ruchu, gdyż nie byłoby zmiany jednego miejsca na drugie.
Natężała myśl, aby go zrozumieć. Nie było to łatwe. Niezrozumiałem było przedewszystkiem to, że dowodzącemu braku ruchu ręce ruszały się około jej policzków, szyjki — gładziły ją po skórze — i nawet przez roztargnienie jęły rozpinać guziczki jej stanika. Trochę odsunęła jego ręce.
— Nie przeszkadzaj mi — rzekł — bo stracę wątek myśli.
I dobierając się znów do guziczków, ciągnął:
— Tedy, aby przedmiot np. strzała lecąca mogła się ruszać, t. j. zmieniać miejsce, musi ona znajdować się stale na pewien czas w każdem miejscu, które przebiega. Sic!
Ręce opata przypadkiem w ferworze dowodzenia zapuściły się dość głęboko w górny otwór stanika i sięgały ku piersiom. Joasia była oszo-
Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.