Francuzem, Włochem, lub Hiszpanem, a nie przybłądą z piekła rodem. Opowiadają rozmaicie, że został ścięty w Anglji za krzywoprzysięstwo, że otruto go w Wenecji, że w Rzymie mściwy Transteweranin zasztyletował go za uwiedzenie mu żony, że w Madrycie zatłuczony został kijami w oberży, że powieszono go w Stockholmie, że niedźwiedź rozdarł go w Petersburgu na ulicy, że zgnił w Bastylji, wreszcie, że zesłany zbiegł na okręt korsarski, dostał się do Nowej Zelandji i został zjedzony przez ludożerców.
Pani Dubarry wyraziła się, że godzien był wszystkich tych losów razem, ale że najpewniej wywinął się ze wszystkich opałów i broi gdzieś na drugiej półkuli.
Zagadkowe również jest jego życie i nieustalona opinja o jego umysłowej wartości. Według jednych nie był nigdy duchownym, ale, zabiwszy wysłanego z Rzymu do Francji biskupa, przez długi czas bezkarnie korzystał z jego dokumentów. Według innych był to zbiegły z galer przestępca seksualny, który sfałszował na swój użytek paszport na imię opata Gonzier’a, dawno leżącego w grobie. Jeszcze inni zapewniają, że był to zbuntowany ksiądz, którego papież ekskomunikował za apostolstwo teoretyczne i praktyczne zniesienia celibatu. Wreszcie są i tacy, którzy upatrują w nim przebranego w szaty duchowne Belzebuba, wysłanego na ziemię z misją przygotowania dla zniedołężniałego Ludwika XV nowej kochanki w osobie przyszłej pani Dubarry.
Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/97
Ta strona została uwierzytelniona.