cze w epoce przedrewolucyjnej procesu asymilacji — zgniłym, zanim nastąpiła emancypacja i żydzi mogli zarazić się zepsuciem niedowiarstwa aryjskiego i wpływami „obcych świateł“, których lud swój chronili przez wieki rabini z gatunku Aszerydów.[1] Oczywiście ten „posmak zgnilizny“ wprawiał w zachwyt aptekarza.
— Więc doktór nie wierzy w Biblję?
— Ja wierzę, że ona jest...
— Ale w to, co ona mówi? — spytał, mrużąc oczy, ciekawy aptekarz...
Gotlieb, rozgrzany już wespół wypitą trzecią buteleczką, z rumieńcami na twarzy, z palcem między rozpiętemi guzikami kamizelki, mrugnął porozumiewawczo okiem:
— My, żydzi, musimy mówić, że wierzymy w Biblję.
— Dlaczego musimy? — dopytywał się aptekarz w roli pilnego ucznia u stóp mędrca.
— Bo jak my odrzucimy religję, to co my będziemy mieli? — nic! A jak my będziemy mieli nic, to świat powie, że myśmy mu nic nie dali, bo i cośmy mu dali?
— Jakto?... Chrystusa!!
Gotlieb skrzywił się:
— To... niechcący!...
- ↑ Średniowieczni rabini, którzy powoływali się na mędrców Talmudu, pouczających, że „żydom wolno studjować pisma greckie tylko w porze, która nie jest ani dniem, ani nocą, gdyż Bóg nakazał studjować Zakon dniem i nocą“. (patrz o Aszerydach „Historja Żydów“ Nussbauma Tom II)