Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/120

Ta strona została przepisana.

pozostał skrawek z napisem na czele: „ku pouczeniu“. Autor listu zawiadamiał: „W siedzibie inkwizycji, Tuluzie, żniwo podczas jednej egzekucji wyniosło 400 osób. Trzebimy na chwałę Bożą ogniem tę niegodziwość ale jeszcze dalecy jesteśmy od kresu. W szelako władze francuskie mogą pochlubić się swoją gorliwością. Sędzia z Nancy, Remy, opowiadał mi. że w ciągu lat szesnastu spalił 800 czarownic.[1]
Z boku przypisana uwaga: „Przez nieostrożność stróża ten ważny list uszkodziły szczury. Stróż skazany na chłostę — 600 uderzeń“. Tedy nazwisko korespondenta straconem zostało dla przyszłości. Ocalał przecie wymowny frazes tchnący dumą:
„W Paryżu w ciągu kilku miesięcy mieliśmy wyroki wprost niezliczone“.
W teczce znajdowała się jeszcze notatka: „Nie ustępujemy i my, Szwajcarzy, innym w gorliwem prześladowaniu sztuk djabelskich. W Genewie pod rządami naszego czcigodnego biskupa w ciągu trzech miesięcy okupiło swoje winy 500 czarownic. W Konstancji spalono tylko 48“.

Jakoś przy czytaniu sprawozdania o spaleniu za czary pewnej hrabiny włoskiej w Como w r. 1459, której olbrzymi majątek skonfiskowała kurja, z ust sędziego mimowoli wymknęła się uwaga:

— Czy nie uczyniono tego przez chciwość?

  1. Wszystkie cyfry zaczerpnięte zostały z dokumentów sądowych i dzieł kościelnych przez wielkiego angielskiego badacza i autora genjalnie objaśniającej psychozę stuleci pracy p. t. „Dzieje wolnej myśli w Europie“. (Por. str. 27).