Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/122

Ta strona została przepisana.

księdze pewien ustęp, zdawna mu znajomy, odkreślony czerwonym inkaustem.
Tschudi wczytał się chciwie we wskazany urywek biografji Lutra. Szczegóły podane były przez Erazma bez słowa krytyki — przeciwnie światlejszy biograf popierał poglądy wielkiego twórcy przewrotu w dziejach religji, który zaważył na szalach rozwoju myśli w kierunku racjonalizmu. Wszelako co do czarnoksięstwa Luter stał się bodaj gorliwszym prześladowcą szatana, niżli poprzednicy rzymscy, o ile było to jeszcze możliwem. Erazm świadczył na mocy opowieści przyjaciela-reformatora:
„Widziałem na zamku w Wartburgu czarną plamę tam, gdzie Luter rzucił kałamarzem w djabła. Pokój ten jest ochraniany specjalnie, aby posłużył na świadectwo wiekom, albowiem już pojawiają się ludzie, wątpiący o mocy szatana.[1]
„Luter był mężnego ducha. Człowiek Boży nie bał się sił ciemnych. W klasztorze Witenberskim słyszał bezustannie, jak djabeł tłucze się po celach i korytarzach. Wszelako przyzwyczaił się do tego tak bardzo, że — jak opowiadał mi — zbudzony raz hałasem i przekonawszy się, iż to był tylko djabeł, zasnął wówczas spokojnie.

„Wyznajmy, że święty mąż miał swoje chwile wątpienia, zanim wystąpił tak ostro przeciw czarom. Ale wśród długich i bolesnych rozważań nad transsubstancjacją, zjawił mu się Szatan i podsunął mu dowody, jeżeli-ć było potrzeba nowych, poza świadectwem Pisma Świętego o czarownicy z Endsoru, która przed oczyma

  1. Czarną tę plamę pokazują dotąd. Por. H. Lecky str. 80.