Saula wywołała ducha Samuela — jeden z najodleglejszych a najpewniejszych dowodów sztuki czarowania.
„Sam Luter widział, jak sędziwemu kapłanowi djabeł przerwał modły, kwicząc za jego plecami, niby Świnia. W Togau syn czarci potłukł garnki na rynku i rzucił je w głowę poczciwca księdza, wypędzając go z izby z żoną i służbą — nawpół oszalałych“...
Ze zdumieniem dowiadywał się Tschudi, zawstydzony dotychczasowem swojem nieuctwem w sprawach wiary, że idjoci, ślepcy, kalecy, niemowi, bywali nieraz opętani przez djabła, gdyż nie dawało się sprowadzić ich ułomności do jakiejś naturalnej przyczyny. Wszystkie choroby Lutra, przedewszystkiem zaś ból uszu, były widomą sprawką szatana, pragnącego stawiać mu tamy w przedsięwziętem świętem dziele. Grad, grzmot, zaraza — były następstwem bezpośredniem wpływu tych duchów.
Pastor Bleihand przeszedł na tę stronę, gdzie siedział zgnębiony, wtłoczony w fotel, Tschudi. Wodząc palcem po gotyckich literach — na ten raz w podnieceniu triumfu — grzmiącym głosem odczytał nakaz Lutra:
„Nie chcę mieć litości dla tych czarownic — chciałbym, aby je wszystkie spalono!“
I działo się tak w całych Niemczech protestanckich za wcześniejszym przewodem wielkiego inkwizytora Sprengera, natchnionego przez bullę Inocentego VIII, autora „Młota na czarownice“ (Malleus Maleficarum“)[1] — podobnie jak działo się w katolickiej Hisz-
- ↑ Dzieło wyd. w Kolonji w latach 1485 — 1494. Sekretarz księcia Ostrowskiego przełożył w r. 1614 i wydał w Krakowie „celniejsze ustępy“ ku oświeceniu rodaków, osiągnął wpływ ogromny.