Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/132

Ta strona została przepisana.

przyznawania się do tego rodzaju komitywy toć udzielił jej przytułku na noc, przed tajemniczą ucieczka, której powodów wyznać mu nie chciała. Tedy skwapliwie zebrał pożyczoną od niej sumkę, 12 dublonów[1] i wysłał list do niej na ręce swego brata do Schwyz. Rozumował bowiem, że lubo Anna umieściła się u tego gościnnego człowieka na mocy jego braterskiego polecenia, lubo ów wyjednał jej jakąś służbę w okolicy i wręczy jej list oraz pieniądze, które staremu paliły ręce.
Napisał do niej tylko słów parę, podyktowanych przez dobre jego serce: „Odsyłam ci, Anno, twoje pieniądze. Tutaj sprawki twoje wykryły się. Żałuję, żem ci kiedykolwiek czemkolwiek pomagał. Radzę ci, zaszyj się gdzieś w ustronnemu miejscu, tak, aby cię ludzkie oko me dojrzało, i czyń pokutę“.
Kiedy nadawał ten list w urzędzie pocztowym, ręce i nogi tak poczciwcowi dygotały, że pocztmistrz zatrzymał starucha, tknięty podejrzeniem, iż chodzi właśnie o poszukiwaną Annę Göldi, jakkolwiek nazwisko jej na zaklejonym liście pieniężnym nie było wymienione — i posłał gońca po sędziego Tschudi.

Ten ostatni zjawił się niezwłocznie — list odczytał, rozpytał Steinmüllera o znaczenie niektórych niejasnych ustępów; z wyjaśnienia, zda się, był zadowolony, gdyż Steinmüllera puścił wolno. Wszelako list do Anny wraz z jej skromnym mająteczkiem został tuż skonfiskowany, przyłączony do akt wszczętej sprawy przeciw Annie Göldi, a nad starcem ustanowiono tajny nadzór policji. Chodziło o to, aby przed czasem nie nadawać sprawie rozgłosu, gdyż opinji skłonnej w tych razach do popło-

  1. Wartość 12 luidorów ówczesnej waluty francuskiej.