Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/136

Ta strona została przepisana.

biblijnych, które brzmiały w kazaniach Bleihanda będzie kamienowaną. Sądzono naogół, że kamienowanie jest najboleśniejszą i najdługotrwalszą karą, a taka właśnie należy się czarownicom. W tej kwestji prowadzili ze sobą zajadłe spory.
Chłopak słyszał sprzeczki wysłańców. Włosy jeżyły mu się na głowie. Pomiarkował szybko, co winien uczynić, aby ocalić osobę kochaną, której chyba jakieś szelmy — w mniemaniu prostaka — mogły zarzucie czarowanie. Tedy nocą wywrócił umyślnie furmankę, zawadziwszy o kamień — wywalił „szpiclów“ do przydrożnego rowu, nie wyczekiwał, aż się wygramolą, wyrychtował wóz, zaciął konie i strzałą pomknął do pobliskiego miasta, aby uprzedzić Annę o grożących jej sidłach.
jakkolwiek czuła się Bogu ducha winną, zdjęło ją okrutne przerażenie; nie czekając ranka, zebrała za radą młodego Steinmüllera manatki, obdarzyła uszczęśliwionego gorącym całusem wdzięczności... ipodążyła w nieznaną drogę.
A tak ślad po niej przepadł na długo. Niefortunni wysłańcy zryli ziemię w obrębie wielu mil dokoła, szukając jej zaciekle. Władze miasta Glarus słały za mą listy gończe, starały się dyplomatycznie pozyskać informacje w całym szeregu kantonów od władz naczelnych. Dochodziły wieści, że Anna odnalazła siostrę w Sax, ze bawi w Rorszach, że pasa krowy w St. Gallen, zezawędrowała do Apenzell, że ukrywa się w Toggenburgu lub w Degersheim. Wysłańcy węszyli wszędzie, jakoby chodził im skrycie po piętach, wyprzedzał ich stale w pościgu; gdy zjawiali się na miejscu, już Anny nie było: „poszła w świat“ — mówili gospodarze — „a