Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/14

Ta strona została przepisana.

jak ci, którzy je skazywali, nie rozumieli okrucieństwa i niesprawiedliwości swoich wyroków — zasługuje ona z pewnością na to, aby jej los wraził się w pamięć ludzką pod jej imieniem symbolicznem, ku nauce i przestrodze wieków przed fanatyzmem i krwiożerczością, rozszalałemi w imię „idei“. Niechaj choćby Jedna imienna na kartach powieści przemówi do mas swoją męką, niech stanie się ofiarą wykupną za grzechy mas — gdyż masy grzeszą, idąc na pasku prowodyrów ciemnoty i rozpalając w niszczący żar iskry siane przez tamtych — niechaj zastąpi wspomnienie tylu, tylu innych bezimiennych, których krzywdy nikt się nie ujął, których mogił nikt nie zna, które zostały zapomniane na wieki, którym odmówiła imion skąpa sprawiedliwość historji, których prochy rozwiały wszystkie wiatry świata, na których nazwiska natrafia jeno rzadki szperacz, grzebiący się w kurzach archiwów sądowych, w nieodwiedzanych zakątkach starych bibljotek, w ocalałych wypadkiem od pożarów, od zębów szczurzych i od niszczącego działania czasu — resztkach szpargałów...
Cudowne słowa poświęcił tym wszystkim nieszczęśliwym wspomniany wyżej Lecky:
„Gdy pomyślimy o niezliczonych męczennikach, którzy zginęli w więzieniu lub na stosie, o miljonach tych, którzy padli w wojnach religijnych, o zarodkach niezniszczalnej niemal nienawiści, które rzucone zostały między tyle szlachetnych narodów, — los kilku tysięcy niewinnych ludzi, żywcem spalonych w tym, lub owym kraju, w epoce zamierzchłej — może nam się wydać stosunkowo drobnostką.
„A jednak żadne chyba ofiary nie znosiły mąk tak strasznych i tak zupełnie pozbawionych wszelkiej ulgi.