Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/158

Ta strona została przepisana.

dejrzanej o jakąś krzywdę, zadaną dziecku — nie jest dla nas jasną.“
Kiedy przybysze nacierali dalej i podnosili, że podobna wątpliwość może przynieść fatalne skutki: „toć zbrodniarze wasi będą kryli się w kantonie Glarus i prawem odwetu za wasz brak uprzejmości w danym wypadku nie zostaną wam wydani“ — urzędnik zakłopotał się i rzekł:
„Mogę uczynić jedno. Zaproponuję proboszczowi, aby wydalił służącą — dam nakaz, żeby opuściła w ciągu trzech dni granice kantonu, a raczej odnośny nakaz wyjednam u władzy centralnej, gdyż osobiście rozporządzam się tylko w Ferney. A skoro ta osoba — tu uśmiechnął się chytrze — znajdzie się poza granicami naszego kantonu, waszą rzeczą jest uczynić, co... potraficie!“
Na tem stanęło...
Wszelako agenci postrzegli, że natychmiast po tej rozmowie z kancelarji policyjnej udał się goniec z listem do pastora. Zrozumieli, że stary lis zagrał rolę podwójną. Udając układność ze swojej strony względem władz kantoru Glarus, bądź uprzedza pastora, ażeby ów sparaliżował w porę jego zabiegi u władz centralnych w Genewie swoim autorytetem duchownym, bądź też doradza mu ukryć dziewczynę w miejscu bezpiecznem, zanim nastąpi ewentualny nakaz władzy wyższej wydalenia Anny Göldi z granic kantonu.
Rezultat wyprawy zawisł tedy na włosku.
Agent Johan Schenk, przewodniczący wyprawie, postanowił działać w sposób inny. Zaryzykował puszczenie w ruch listu sędziego Tschudi. Sam jeden zjawił się w mieszkaniu pastora bezpośrednio po przybyciu gońca