w Wolterze. Nie zrzekał się jednak zawodu duchownego, gdyż — poza honorami i dostatkami, jakie osiągał ze swego stanowiska — był zdania, że „religja stanowi najdoskonalsze wędzidło, bo wstrzymuje słowem namiętnośći dzikiego motłochu”. W zaufanem towarzystwie wygłaszał tezy ryzykowne, świadczące o jego głębokim sceptycyzmie; mianowicie upewniał grono dyskretnych przyjaciół, że „Jehowa jest nazbyt zły, aby pozostawał Bogiem dla postępującego w etyce świata; natomiast Chrystus jest za dobry, aby mógł być Bogiem dla wiecznie złośliwych i wymagających bicza mas ludzkich”, uznając zasady dziedziczności, nie godził się na pochodzenie „słodkiego Jezusa od krewkiego Jehowy, zalecającego żydom stokrotnie w Chanaanie rzezie niewiast i dzieci należących do Plemion nieprzyjaznych Synom Jakubowym”. Zasadniczo przeciwny był oderwaniu się kościoła katolickiego od Głowy w Rzymie, ponieważ od wojen międzynarodowych i klasowych oczekiwał nie mniej zła, niż od dawniejszych religijnych. Tedy poparł brata, odmawiającego zaprzysiężenia na nową konstytucję w rewolucyjnym roku 1792-im, a kiedy ów zamordowany został przez motłoch podczas krwawych dni wrześniowych, Dulau udał się do Paryża, aby los brata podzielić — i oddał szlachetną starczą głowę pod ślepy nóż gilotyny.
Zatem w łonie gminy ewangelickiej ukonstytuował się Najwyższy Sąd doraźny w zwiększonym komplecie gwoli niezwykłości zbrodni z 33 członków, w składzie