Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/20

Ta strona została przepisana.

miejsce na galerji nawprost kazalnicy, aby nie tylko słyszeć każde słowo, ale widzieć dokładnie podczas kazania wymownego pastora — była małżonką tego ostatniego. Jej łakomstwo stało się przysłowiowem w mieście Glarus i powszechnie żałowano nowego kaznodzieję, wezwanego z gminy Zurichskiej przed paru miesiącami zaledwo, z powodu tak niedobranego małżeństwa. Wtajemniczeni jednak rozumieli konieczność losu: ubogi seminarzysta, pałający chęcią naprawienia grzesznego świata, a nie znajdujący pola dla rozwinięcia swoich naturalnych zdolności i podjęcia swojej przyrodzonej misji, poślubił przed kilku laty postarzałą wdowę superintendenta w Zurychu, co otworzyło mu wreszcie wrota karjery duchownej w przepełnionych kadrach kleru i utorowało drogę do objęcia probostwa w gminie Glarus. Aptekarz, jedyny w tem mieście człowiek, zarażony skrycie nowinkami genewskiemi, które z lekkiej ręki zmarłego przed trzema zaledwo laty (w roku 1778) pana Voltaire’a już rozlewały się niszczącym jadowitym potokiem na arystokrację Francji, — nie zdając sobie sprawy z tego, że mówca trawestował ustęp o „brzuchu“ z listu św. Pawła do Philippensów (Rozdz. III, 19), zastosował go swobodnie w myśli do małżonki pastora. Nikomu jednak nie zwierzyłby się ze swawolnej swojej interpretacji, gdyż był człowiekiem rozsądnym i praktycznym, nie zamierzał wcale narazić się na utratę klienteli w pobożnem miasteczku Glarus, a może i na inne niedogodności zbyt swobodnego trybu myślenia. Dbały o dobra doczesne, nie przepuszczał nigdy nabożeństwa niedzielnego w kościele, gdzie tyle prawiono o dobrach wiecznych. To też kiedy obok niego siedzący doktór praw i sędzia z „trybunału pięciu“