stwo metoda tortur jednakże dziś zatriumfowała! Przed chwilą odbyia się w moim domu rewizja — i co pan powie, panie Engherz? — za wskazaniem tej „kobiety“ (sędzia nie lubił wymawiać nazwiska swej służącej, odkąd ujawnione zostały jej praktyki) podniesiono deskę podłogi w alkowie i wydobyto... szkatułkę, w której znalazła się taka sama śrubka, jaką w swoim czasie podano w mleku mojej Maryjce — kubek w kubek taka sama!... Teraz bacz pan sam! — w alkowie nie było od chwili odjazdu tamtej nikogo... żona pracuje sama, gdyż nie może znaleźć nikogo odpowiedniego... boimy się wpaść, jak wtedy... Szkatułka siedziała głęboko pod de^ką prawie pod nogą łóżka... Deskę wyrąbano w miejscu wskazanem przez tę „kobietę“: „pod nogą łóżka. Naprzód wydobyto olbrzymiego szczura — zdechłego. Potem nadgryzioną szkatułkę hebanową...
Aptekarz bałuszył oczy na sędziego — jeszcze nie rozumiał związku logicznego jego relacyj z czarami... Nieco nerwowo postukiwał nogą w ladę, za którą stał i skubał niecierpliwie swoją klinowatą bródkę.
Pomyśl-że Pan, — sędzia rozłożył ręce. — Wiemy zatem, skąd pochodzą gwoździe... Któż mógłby je z pod podłogi, ze szkatułki, przesłać dziecku w organizm?... Próbowałem podnieść łożko — ciężkie, przytem tak wtłoczone między ścianę i skrzynię, że poprostu trudno je podźwignąć... Próbowałem sam — i spociłem się ogromnie. Jakiś łatwowierny w niedowiarstwie głuptas powiedziałby: sama Miggeli odnalazła szkatułkę i zabrała — poczem nieostrożnie połknęła... jej zawartość. Nonsens!... Idjotyzm!... Chorowite, bezsilne dziecko me byłoby w stanie podźwignąć łóżka — przestawić. A potem, pomyśl-no pan, — jak dziecko mogło dostać
Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/201
Ta strona została przepisana.