Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/216

Ta strona została przepisana.

Udał się po pomoc do władzy centralnej swego kantonu. Niebawem też do burmistrza w Glarus nadszedł list dyplomatyczny z Genewy w tonie, przystosowanym zręcznie do faktów, zakomunikowanych w kopji protokółu z miejsca sądu nad „czarownicą“ — list misterny w sformułowaniach prawniczych, a natchniony lub może całkiem podyktowany przez proboszcza Ferneyskiego.
Stwierdzał on, że Annę Göldi ściągnięto podstępem z Ferney, gdzie znajdowała się jeszcze, pod opieką Kantonu, w którym gościła i była uprawniona korzystać z przywilejów azylu. Nadto list ten wyrażał zdziwienie, że sprawę Anny Göldi sądziły władze G larus „nieuprawnione i niekompetentne w danym razie, o ile szanować mamy tradycje narodowe i wieczyste zasady jurysprudencji rzymskiej“.
„Albowiem“ — pisano dalej — „protokół stwierdza, że miejscem przestępstwa było w istocie nie Glarus, lecz Ferney. Chociaż ofiara przebywała w Glarus, to jednak prądy czarownicze, czyli impulsy złej woli szły z Ferney, z ogródka miejscowego pastora. Tedy sprawa podpadała jedynie i nieodwołalnie pod sąd naszego Kantonu, resp. sądowi okręgu Ferney“, — precyzowało dobitnie pismo.
„A jeżeli nie chodzi o to, aby Kantony Szwajcarskie wzajem stawiały sobie tamy i przeszkody, zupełnie niewłaściwe w stosunkach, zmierzających do braterstwa i wzajemnego poszanowania, a praktycznie dogodnych dla wszystkich Szwajcarów, — to tuszymy, że władze Glarusu wydadzą nam czarownicę, abyśmy ją według sumienia, praw Kantonu i woli Bożej osądzili i na karę należną skazali, jeśli fakty, stwierdzone