Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/249

Ta strona została przepisana.

siały radować się, iż przenikliwość sędziów potrafiła wyśledzić czarnoksiężników, że tortury wydzierały im sekret ich władzy, że dobroczynna akcja katów uwalniała ludzkość od najgroźniejszego z niebezpieczeństw: od skutków grzechu pierworodnego.
Tedy wszyscy musieli być onego dnia na placu — wszyscy oprócz dzieci najmłodszych, które ochraniano przed widokami, mogącemi rozstroić słabe jeszcze nerwy, albo — (skoro o nerwach wiedziało się wtedy niewiele) — nieodpowiedniemi dla oczu, niepojmujących sensu zdarzeń: rozumieli ich istotę tylko dorośli, tylko oświeceni przez kościół i etykę religijną, nazwyczajeni od młodu do scen podobnych, a zwłaszcza ci, którzy już obeznani byli z ideologją kazań, z obrazami pobożnego pędzla, z literaturą mędrców duchownych i świeckich, napotykającą sprzeciwy jeno ze strony wyjątkowych nieuków, lub filozofów, już zarażonych duchem przeczenia i zgorszeniem niewiary.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Było tedy coś dziwnego i niespodzianego w tem, że rankiem tego dnia zaszedł do państwa Tschudich aptekarz, a po krótkiem przywitaniu, oświadczył sędziemu:
— Przychodzę przeprosić pana za mój nietakt — pamięta pan? — wtedy... Ale nie lubię myśleć o tej... pan wie, kogo mam na myśli. Nie zamierzam nawet pójść na egzekucję.
Mówił to głosem zgaszonym, jakby wstydząc się czegoś. Sędzia, który nie widział go od czasu swojej wizyty w aptece, kiedy to Engherz oddalił się bez pożegnania, uderzony był jego złym wyglądem. Zadał troskliwie pytanie: