Jedzie na uniwersytet do Kijowa. Nie wiem, dlaczego nie zrobiłam tego. To było takie proste”.
Wtedy nagle usłyszałem że coś do mnie mówi. Przez dłuższy czas nie rozumiałem, o co chodzi. Mówiła:
— Podaj mi pieśni Schuberta.
Pieśni Schuberta leżały koło pianina, bardzo daleko, poza tym cała historia wydawała mi się nonsensem. Powtórzyła w wyraźnie tragiczny i trzeźwy sposób:
— Podaj mi pieśni Schuberta.
Wstałem, człapiąc bosymi nogami i trzęsąc się, grzebałem wśród nut. Szukałem jedynych, jak wiedziałem, w twardej okładce. W końcu je znalazłem. Tymczasem wstała z łóżka, w koszuli (nie bała się nigdy zimna).
— Pokaż je.
Oddałem nuty. Podeszła do okna, gdzie było nieco jaśniej. Widziałem jej profil. Pochyliła się, położyła na nuty niewidzialny dla mnie przedmiot i przygniotła go paznokciem. Usłyszałem cichy trzask, którego nie zapomnę. Mruknęła głosem, którym śpiewała śmierć w „Śmierci i dziewczynie”:
— To jest, kochanie, wesz.
Strona:Leo Lipski - Dzień i noc.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.