Mrużyła silnie niebieskie, teraz prawie granatowe, oczy i opuszczała rzęsy wstydliwie i wszystkowiedząco, z uśmieszkiem średniowiecznej kurtyzany.
Janek siedział przy fortepianie i improwizował utwór programowy pt. Orgazm. Potem Sonatinę Moczopędną.
— Proces twórczości jest podobny do tworzenia się perły: najpierw musi być muszla zapłodniona ziarnkiem piasku...
— Zestawienie: twórczość — perła, wywołuje mdłości.
— Są takie słowa, wielokrotnie oślinione i śliskie, które należy brać do ust tylko przez opłatek cudzysłowu.
— „Opłatek cudzysłowu” należy wziąć w cudzysłów.
— Czy znacie tekst pieśni Schuberta „Der Todt und das Mädchen”? Jest dziwnie dwuznaczna. Dziewczyna mówi o śmierci „lieber” i broni się tak, jakby się broniła przed kochankiem: „...rühre mich nicht an”: to „nie” dziewcząt. Śmierć już mówi całkiem pieszczotliwie: „Gib deine Hand, du schön und zart Gebild!”. A to jest przecież śmierć.
— Z moją skłonnością do pisania jest tak, jak z tubą pasty do zębów. W tej chwili jestem odprężony od wewnątrz i nic mnie nie naciska od zewnątrz: dlatego nic ze mnie nie wychodzi.
Mówili bezładnie. Emil podszedł do Adama.
— Co u ciebie słychać, to znaczy — co czytasz?
— „Złotego osła” i „Ars amatoria”.
Adam czytał po łacinie i grecku tak, jak Emil T. Manna po niemiecku, a Manna tak swobodnie, jak Emil po polsku S. I. Witkiewicza „O pojęciu istnienia...” Z francuskim i angielskim nie było gorzej. Toby było jeszcze do zniesienia, gdyby Adam był tylko fenomenem językowym.
Strona:Leo Lipski - Niespokojni.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.
66