noma ventriculi. Przerzut do wątroby — i miał rację. Oglądał ją więc i myślał:
— To ją powinno trochę przynajmniej denerwować. Ale ona się denerwuje widać w sposób specyficzny, i zamknęła oczy. Albo ja to źle zrobiłem, albo ona jest nieco dziwna.
— Czy wiesz, że zmieniłaś się?
— Wiem o tym dobrze. Oglądam się co rano w lustrze.
— Nago, jestem pewien.
— Tak, nago.
To było powiedziane w ten sposób, żeby on myślał inaczej. Ale on wcale inaczej nie myślał. Chwila ciszy takiej, że słychać było chrzęst badyla, który się uginał pod ciężarem jaszczurki. Małe wygięte nozdrza odchylały się przy oddechu.
— Próbowałaś kiedyś malować wewnętrzną stronę skrzydełek nosowych?
— Jesteś matoł.
— To jest możliwe, ale jak przyjdziesz do domu, to spróbujesz i stwierdzisz, bo nie jesteś bardzo głupia, że to daje doskonały efekt. Naturalnie, nie powiesz mi o tym.
Usiadła, otworzyła oczy i popatrzyła na niego po raz pierwszy.
— No, teraz jesteś dostatecznie zła, więc możemy rozmawiać.
— Idę do domu, możesz mnie odprowadzić.
— Odprowadzę cię.
Szli obok siebie, nie mówiąc wcale. Wtedy właśnie ona postanowiła, że się umówi z nim, mimo że się jej w ogóle nie podobał. Postanowiła tak z szeregu powodów: 1) Pogłoski, że ma gruźlicę i umrze niedługo. Był żółty i blady. 2) Plotki
Strona:Leo Lipski - Niespokojni.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.