akrobatycznych pozycji. Nauczyłem się, jak wąż, zwijać u podnóża sedesu. Poczyniłem też wiele obserwacji.
Klozet był marki „Niagara” a sedes marki „Lux”. „Ex oriente lux”. Istotnie.
O szóstej już ogólne trzepanie. Z przeciwka wychodzą różowe pierzyny, co wygląda niby wyciśnięte flaki domów.
Nade mną jakaś rodzina z Polski. Mama, tata, sześcioletnia córka. Mówią po polsku. Tylko mała robi dziwaczne błędy. Mówi:
„Ta nauczycielka zrobi z nas człowieki’ lub „Ja mówię z tatą, to zawsze mama musi wejść w słowo” lub „Proszę, zrób się na pies” lub „Żadną sobotę spędziłam dziś”.
Po wyjściu małej do szkoły mówi ojciec:
— Co, na miłość boską, wyrośnie z tej małej? Żeby nam dali choć umrzeć po polsku. Ale oni „rak iwrit”, tylko hebrajski. Popatrz, ja pamiętam nawet, jakie w Polsce były śledzie: był ulik, był matias, był pocztowy, był królewski, była szmalcówka, nie mówiąc o wędzonych. Jak jej powiesz „szmalcówka” to co? Dla niej to będzie powietrze, nic, w ogóle. A rolmopsy?
— Może wrócimy — powiedział żeński głos. — Może wyjedziemy do Anglii, Australii, diabli wiedzą. A może się z tobą rozwiodę?
— Nie szalej, proszę, nie szalej. Możesz mieć kochanków oficerów polskich, angielskich, australijskich, Murzynów. Możesz robić anatomię porównawczą członków różnych narodów, to nawet ciekawe. Nie podobna nigdzie znaleźć, ale nie to... nie to.
— Ja do ciebie przyjechałam i widzę, noga wisi na ścianie. Brzydzę się tego, brzydzę. Może powiesisz na ścianie drewnianego. Cooo? Dlaczego nie odpowiadasz?
Po chwili:
— Ja wrócę do Polski, zabiorę dziecko.
— Nie zabierzesz dziecka.
— Pffi, dużo sobie z tego robię. Tam będą śluby cywilne. Bardziej mnie obchodzi, żeby dziecko rozróżniało ja-
Strona:Leo Lipski - Piotruś.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.