Strona:Leo Lipski - Piotruś.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

Kępy. Potem jest las szpilkowy, sosnowy, i po części mieszany. Tam jest droga do Szypowszczyzny. A tu obok drogi jest Polanka. Ale najważniejszy — to Piotropol. Ojciec zbudował groblę. Odgranicza bagna. A jak się idzie z Brzozowej Kępy przez las do Piotropola — wyskakuje krzyż. To taki drewniany, już zielony Chrystusek. Gdy las robi się rzadszy. Z Piotropola idzie się groblą, znów krzyż, do Zakątka. Musiałby pan tam właśnie skosztować owoców. Tam mieszka mój brat starszy, Ksawery. I z tego wszystkiego zapomniałam panu pokazać Stawek. O, tu, za tymi trzcinami, tam gdzie krążą kaczki. I siedzą cicho głuszce. Z Zakątka idzie droga, hen, aż do Baranówki. Z dali:
— Kuźma, pohodi.
Karbowy przyprowadza brodatego chłopa:
— Nie panoczku namilejszy, my tolko brali drwa do pieczki.
— A jak wam idzie? — spytała panienka.
— Chleb z lebiodą i korą brzozową pieczem.
— A gryby macie?
— Maleńko, najświetlejsza panienko.
— Oj, Artemuk, Artemuk, puśćcie go, karbowy.
A tu powietrze z pól ciągnie przeźroczyste, chłodne. A powietrze z lasu ciągnie zielone, ciemno-iglaste. A karbowy ciągnie:
— Ten tu libacyje urządza w krzakach z dwiema staruchami. A te staruchy się za kudły biorą, którą więcej chce. I tak, proszę panienki.
— Puśćcie go, karbowy.
— Jeszcze czorta napytaje — mruczał. Bo to oni, proszę panienki, z przeproszeniem gorzałę i. No, Artemuk. Poszoł.
Teraz panienka mówi:
— Ślicznie przepraszam, ale bracia na polowanie poszli, hen, za Burczaczkę, i ja kawalera nakarmię, bajkę opowiem straszną.
Uśmiechnęła się przy tym, zakręciwszy oczyma jak z miki. Warkocze aż do ziemi, słońce się prześlizgnęło na