Strona:Leo Lipski - Piotruś.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

mował ich w lecie ni w zimie: w lecie chroniły od gorąca. Wróciła panienka w szubie, podbijanej kotami. Niosła potrawy, których nie opiszę.
— Tereniu, Tereniu — odezwał się delikatny, starczy głos.
— To dziadek mój — powiedziała.
Weszła do pokoju (ja za nią), który był prawie że ciemny. W fotelu starszy pan z pijawkami za uszami.
— Zdejm już te zwierzątka — powiedział.
Młoda pani wrzucała do słoja pijawki.
— Z bagien przynoszą bracia — wyjaśniała. — Bydło tam pędzimy.
— Posłuchaj, Tereniu, tego dykcyonarza: czy to nie nasi krewniacy? Jucewicz (Ludwig-Adam) napisał „Przysłowia ludu litewskiego”, Wilno 1834. Czy to przypadkiem nie nasz?...
— Nie sądzę, dziadku.
Wyszła. Z daleka od pól:

Oj kazali ludzie da ludzie
Polubiła Pietrusia
Ej ty sroczka biełaboczka
Oj skrypić mojo serce, jak koła bies mazi...


— Pani obiecała bajkę straszną.
— No, proszę usiąść, to opowiem.
Namyśla się chwilę.
— Był sobie dziad i baba. On miał córkę i ona też. Córka dziada wesoła była, pracowita, dobra. Córka baby leniwa i zła. Umyśliła ją zagubić, swoją pasierbicę, bo przez wszystkich więcej lubiana była. Zaczęła więc nastawać na dziada, by ten ją wywiózł z domu i zostawił w lesie. I tak dziad też zrobił. Wieczór się zbliża, ona poczęła wołać: — A chto u poli, a chto u lesie, prydź ko mnie hetu noczku naczawać. Dziewczyna siedzi i czeka, a tu stuka niedźwiedź w sosnę: — A ja u poli, a ja w lesie... Pyta, czy się może zbliżyć. Gdy otrzymał twierdzącą odpowiedź mówi: Dzienka dziawica pierestań maju łapu...