Neusteina zdołałam kupić wydany u Giedroycia zbiorek opowiadań Dzień i noc. Pozostałe utwory pożyczyłam od autora przy okazji pierwszego spotkania.
Zostałam dosłownie porażona tą literaturą. Taki sposób narracji — intensywny, zdyszany, który sprawia, że i czytelnikowi brakuje tchu, pozwala doświadczenia narratora przeżyć razem z nim, mimo że nie było się ich świadkiem. „Dosłownie ściska w gardle, jak się [...] czyta”[1] — pisał Giedroyc do Wittlina w 1960 roku, zaraz po wydaniu mikropowieści Piotruś. A Redaktor nie był człowiekiem łatwo wyrażającym emocje.
Miałam wrażenie, że z tych krótkich, skondensowanych jak poezja form, emocjonalnie i intelektualnie dowiaduję się o XX wieku więcej niż z wszelkich innych źródeł. Miałam wrażenie dotarcia do kwintesencji literatury. Do czegoś, co dotyka samej istoty rzeczy, odziera byt z wszelkich pozorów, pokazuje, jak zwykła może być dziwność życia, jak śmieszne i groteskowe bywa cierpienie, a lirykę odnajduje w najbrutalniejszych opisach fizjologii.
Tragizm losu pisarza zrobił na mnie nie mniejsze wrażenie niż jego twórczość, a wszystko razem domagało się odpowiedzi na pytanie: Dlaczego tak dobry pisarz jest niemal nieznany?! Przecież był drukowany, tłumaczony — na angielski, niemiecki, włoski, hebrajski, na francuski nawet dwa razy. A przez emigracyjne wyrocznie — Giedroycia, Józefa Czapskiego, Mieczysława Grydzewskiego — uznany za wielki talent. I dalsze, nie mniej intrygujące: Dlaczego tak mało napisał, skoro pisać i publikować zaczął już w szkole? Jak sam mówił, pisarzem postanowił zostać, mając lat dwanaście. I do pisania wrócił jeszcze, zanim skończyła się wojna. Na co właściwie choruje? Dlaczego jego stan się pogarsza i czy nie jest już możliwa skuteczna rehabilitacja?
Nie byłam ani pierwszą, ani ostatnią osobą, która usiłowała przeprowadzić wywiad z Leo Lipskim. Ale byłam jedyną, która te usiłowania ponawiała latami. Nie z powodu większej niż inni wytrwałości — wkrótce po naszym pierwszym spotkaniu po prostu na dłużej znalazłam się w Izraelu, a po podjęciu pracy attaché kulturalnego w Ambasadzie Polskiej w Tel Awiwie zamieszkałam
- ↑ List Jerzego Giedroycia do Józefa Wittlina z 1960 roku (Archiwum Instytutu Literackiego).