Ja leżałem z drugiej strony. Powiedziałem: — Staszek nie żyje — i zdjąłem rękę. Zawołałem Andrzeja. Potrwało to trochę zanim go zabrali. Emil usnął. Bełkotał. Po chwili obudziłem go:
— Zupa!
— Mam ją gdzieś. Daj spać.
— Już szósty dzień nic nie jesz, zdechniesz.
— Zdechnę.
— Nie wolno ci.
Milczenie.
— Daj mi.
Karmiłem go. Zjadł pięć łyżek.
— Dosyć, zwymiotuję.
W południe przyszła Ewa. Była brązowa, wychudzona, upudrowana. Prawie że ładna, ubrana starannie. Był jej wdzięczny, że wygląda trochę podobnie do siebie.
Była jego dziewczyną. Ale to nie jest proste.
Ona uważała, że kocha Pawła, który był oficerem. Do niego wchodziło się przez okno, po drabinie. Leżał luźniej i umierał na gruźlicę. A spała z Jareckim, kwatermistrzem.
Żony sowieckie były wygodne dla żołnierzy. Starały się być koło nich. Jak który zachorował, to przynosiły mu, co mogły. Wpijały się w nich, żeby tylko nie umarli. Wtedy zazwyczaj przestawały być rodziną wojskową i cały wyjazd z Rosji nie był pewien. Ewa postanowiła wyjechać z Rosji.
— Przyniosłam ci wino. Czerwone.
— Czy mam dużą brodę? Skąd wzięłaś wino?
— Spałam z Jareckim.
Jej oczy były zupełnie puste.
— Muszę już iść.
— Do Pawła?
— Tak.
Poszła.
Kobiety potrzebują za wszelką, ale to za wszelką cenę, czułości. Zobaczyłem to dokładnie dopiero teraz. Zachowują się jak koty. Gdy nie są głaskane — opuszczają ogony. Miauczą potem. Wreszcie zaczynają się ocierać o stołek. Ten stołek ożywia się czasem. Mogłyby bez tego umrzeć. Dla Ewy był stołkiem Jarecki. Stołkiem, na którym stał cukier, wino i tłuszcz.
Poza tym spółkowały dla zapomnienia się. Nie „zapomnienia”. One usiłowały zgubić się. (Mężczyźni nie umieli tego). Nie należy
Strona:Leo Lipski - Powrót.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.