na, przepadły. A przede wszystkim niezwykły epistolograf. Jego listy potrafiły liczyć i kilkaset stron, a to nie znaczy tu 200 czy 300, ale 600 i 800.
Ich przyjaźni nawiązanej w Palestynie na przełomie 1944 i 1945 roku nie przerwał wyjazd Holcmana do Ameryki niespełna dwa i pół roku później — stamtąd czynił starania o sprowadzenie Lipskiego na leczenie. Wydawało się wtedy, że ukończenie Niespokojnych jest jednym z warunków przyjazdu. Po wojnie biednych i chorych wygnańców nie brakowało na żadnym kontynencie i łatwiejsze zdawało się znalezienie pieniędzy na podróż i leczenie pisarza niż zwykłego kaleki i biedaka. „Muszę wyjechać na leczenie do USA, a nie mam forsy. Część forsy da się zastąpić rozgłosem”[1] — wyjaśniał Lipski Chmielowcowi.
Leczenie i rehabilitacja były sprawą życia i śmierci, spieszył się więc bardzo. Jak mógł ów pośpiech wyglądać, orientujemy się z późniejszego o ponad dekadę listu wysłanego do Giedroycia razem z maszynopisem Piotrusia:
Z kolei w liście do Konstantego Jeleńskiego wyjaśnia, że od czasu paraliżu może pisać tylko dwie godziny na dobę[3].
Sam akt pisania był dla Lipskiego problemem. Wystukiwanie lewą ręką na maszynie jeszcze jakoś szło, ale już własnoręcznie składany podpis był nieczytelny, a ręcznie nanoszone poprawki niemal nie do odcyfrowania. A tu maszynopis przed przekazaniem wydawcy należało oddać do przepisania, a następnie wysłać, na co z kolei często nie mógł sobie pozwolić finansowo. Jeszcze częściej psychicznie nie było go stać na pisanie listów do wydawców.
- ↑ List Leo Lipskiego do Michała Chmielowca z 1953 roku (Archiwum Emigracji).
- ↑ List Leo Lipskiego do Jerzego Giedroycia z 2 stycznia 1959 roku (Archiwum Instytutu Literackiego).
- ↑ Brudnopis listu Leo Lipskiego do Konstantego Jeleńskiego z 1954 roku (Archiwum Emigracji).
- ↑ List Leo Lipskiego do Michała Chmielowca z 1952 roku (Archiwum Emigracji).