I odchodzi.
Ta pierwsza krztusi się i wyje, mówi „aba, aba, bababa, bababa“ i znów dochodzi do wycia. W końcu uspokaja się. Podchodzi do okna, robiąc znaczące ruchy pięścią, palcami. Ale ja z żalem kiwam przecząco głową, że nie mogę, że ani-ani, że w końcu tam, tak blisko, moja pani. Wśród śpiewu kogutów usypiam.
Następnego dnia budzi mnie dziki łomot. Podkute buty o kafle.
— Już szósta. Przygotowałam panu jedzenie. Ale zje pan tam.
W ten sposób rozpoczęły się bardzo dziwne dni w moim życiu. Mój żywot wychodkowy, ograniczony jak w celi. Klozet był mały. Kiedyś pomalowany na zielono. Ze śladami palców na ścianie. Z braku toaletowego. I w ogóle żadnego. Siedzę. Bolą plecy. Wstaję. Przeciągam się. Siadam. Encyklopedia Mayera. Nawet jej nie ruszyłem. Codziennie o 5.30 idę jeszcze senny, nieprzytomny do klozetu. Tu przecieram oczy. Słońce dopieka. Już rano. A w południe muszę się zasłaniać muszlą. Ponieważ nie mogę całego ciała zasłonić, muszę to robić na raty. I tak albo tyłek się opala, albo nogi, albo piersi i profil, albo plecy. Nauczyłem się wielu akrobatycznych pozycji. Nauczyłem się, jak wąż, zwijać u podnóża sedesu. Poczyniłem też wiele obserwacji.
Klozet był marki „Niagara”, a sedes marki „Lux”. Ex oriente lux. Istotnie.
O szóstej jest ogólne trzepanie. Z przeciwka wychodzą różowe pierzyny, co wygląda niby wyciśnięte flaki domów.
Nade mną jakaś rodzina z Polski. Mama, tata, sześcioletnia córka. Mówią po polsku. Tylko mała robi dziwaczne błędy. Mówi:
„Ta nauczycielka zrobi z nas człowieki” lub „Ja mówię z tatą, to zawsze mama musi wejść w słowo”, lub „Proszę, zrób się na pies”, lub „Żadną sobotę spędziłam dziś”.
Po wyjściu małej do szkoły mówi ojciec:
— Co, na miłość boską, wyrośnie z tej małej? Żeby nam dali choć umrzeć po polsku. Ale oni „rak iwrit”, tylko hebrajski. Popatrz, ja pamiętam nawet, jakie w Polsce były śledzie: był ulik, był matias, był pocztowy, był królewski, była szmalcówka, nie mówiąc o wędzonych. Jak jej powiesz „szmalcówka”, to co? Dla niej to będzie powietrze, nic, w ogóle. A rolmopsy?
— Może wrócimy — powiedział żeński głos. — Może wyjedziemy do Anglii, Australii, diabli wiedzą. A może się z tobą rozwiodę?