Strona:Leo Lipski - Powrót.djvu/244

Ta strona została uwierzytelniona.

Cisza.
— Opowiadaj.
— Tam, na szuku, krzyczą, wołają, jakby błagali, układają pieśni o oliwkach, które są tłuste jak ogon barana, granaty czerwone jak słońca, cebula pachnąca i chrupka, winogrona przezroczyste, duże, „kupujcie ludzie, kupujcie ludzie wierzący w Boga Jedynego i Jego Proroka, oliwki tłuste jak ogon barani...”. W perskich górach jest pięknie, tak pięknie, że byłem prawie obłąkany i miałem tam zamiar zostać. Szczyty gór są różowe, niżej niebieskie i popielate. Droga wycięta w kamieniu, chytra, pnąca się jak wino po stokach, zanurza się w wąwóz zielony, granatowy, gdzie błyszczy szklany strumień. W ciemności, która schodzi zboczami, przesuwają się tak jak góry duże bryły podobne do ludzi i płazów. Czarny orzeł przeciął niebo. Potem droga wdraża się w góry, spływając między bazalty, między pluszowozielone zbocza. Pod skarpami wiszą domki, pasą się barany wielkości mszyc. Na stacjach Hindusi budują czworokątne twierdze z worków ze żwirem. Duża lokomotywa wypełza powoli z lampką na czole. Ciągnie za sobą działa, wyciągające paszcze, czołgi spętane siatkami. Znów droga nitkowata i zajazdy dziwnie spokojne, przez ich wnętrze przepływa strumień. Tam to się wcale nie jest.
Potem obóz Amerykanów. Gwar. Gazetka obozowa: „Nabożeństwo katolickie o zwykłej porze. Fryzjer przyjmuje 24 godziny na dobę. Zwycięstwo sowieckie pod X. Klozet drugiej klasy został otwarty koło kantyny głównej. Nabożeństwo żydowskie odprawi kapitan Rubin”.

30

— Jednego nauczyłam się w kibucu: obserwować ludzi i rośliny. Zwłaszcza rośliny. Powolne wzrastanie, w ich własnym rytmie, którego nie można przyspieszyć ani opóźnić. Każda roślina ma własne prawidła i wżywasz się w te prawidła, i stajesz się inny, może spokojniejszy, i patrzysz w niebo, czy chmury, czy słońce, i potem żyjesz ogrodem, wraz z nim wzrastasz i więdniesz, to bardzo dziwne, jak człowiek, który zmienił skórę, jak nieczłowiek, rano to oglądasz słoneczniki, lwie paszcze, kwiaty na drzewach, które się zamykają na noc, i potem, wraz ze słonecznikiem i słońcem, i kaktusy najdziwniejsze, i amarylis, w końcu się zmieniasz w ogród, tę gałązkę odchylasz, plewisz, żyjesz zupełnie innym życiem, nieprzeczuwalnym, tuż obok, wychodzisz jak zahipnotyzo-