Nie wiem, czy inni również, ale ja wersję o opiece przyjmowałam z całą naiwnością aż do śmierci Lipskiego. Dopiero uprzątając na prośbę Łucji jego kawalerkę i zanosząc jej paczki listów od „pewnej zakochanej w nim kobiety”, które „trzeba będzie zniszczyć”, zobaczyłam zza przegryzionego przez robaki papieru podpis: Łucja. Wtedy olśniło mnie, że po prostu byli parą, tylko Łucja to ukrywała.
Wyzierał z tych listów układ odwrotny: to Lipski opiekował się Łucją, a kiedy wyjeżdżała — również jej matką i bratem. Po kilku miesiącach pierwszej miłosnej fascynacji starał się związek zerwać, ale wówczas został zaszantażowany groźbą depresji, alkoholizmu i samobójstwa. Był także kuszony pieniędzmi, mieszkaniem, zaproszeniem na leczenie do Waszyngtonu, gdzie wówczas mieszkała, oraz najlepszą opieką, jaką mogłaby go otoczyć, gdyby coś mu się stało w zdrową rękę[1].
Z wyjazdu Lipskiego do Ameryki nic nie wyszło, warunkiem było bowiem, by nie jechał do Nowego Yorku do Janka i nie spotykał się z Gizą, czyli Lizą z Niespokojnych, siostrą jego pierwszej miłości — Idy. Innym warunkiem, na który również nie chciał się godzić, było zerwanie ze wszystkimi przyjaciółmi, kobietami przede wszystkim. Natomiast zaledwie miesiąc po przyjeździe Łucji do Izraela na stałe Lipski w kilku miejscach łamie lewą zdrową rękę. W następnym roku ma miejsce „psychopochodne wpadnięcie pod samochód” — jak pisze do Holcmana. Janek w kolejnych listach dopytuje, co to znaczy, ale najwyraźniej nie uzyskuje odpowiedzi.
Pozostaje pytanie, gdzie u schyłku życia Leo Lipskiego podziali się żyjący jeszcze przyjaciele? Dlaczego od lat już go nie widywali, choć mieszkali w tym samym, niewielkim w końcu, mieście? Dlaczego po ukazaniu się w gazecie „Haaretz” artykułu Jorama Bronowskiego o nim wraz z nowymi tłumaczeniami opowiadań dzwonili do mnie, żeby zapytać, co u niego słychać, jak się czuje, a nie do towarzyszki jego życia, Łucji Gliksman?
Kiedy umarł, jego szuflady były właściwie puste. Trochę na brudno pisanych listów, często trudnych do odróżnienia od notatek do utworów skończonych oraz tylko pozaczynanych, pisane były bowiem jednym ciągiem w tym samym wierszu, kilka fragmentów, które nie weszły do Niespokojnych, i garść zapisków do czegoś w rodzaju dziennika. I jeszcze trzy utwory zarzucone — fragmenty ledwie zaczętej książki opartej na wspomnieniach Ireny
- ↑ Listy Łucji Gliksman do Leo Lipskiego z pierwszej połowy 1960 roku (Archiwum Emigracji).