Strona:Leo Lipski - Powrót.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.
Université Perverse61

Przechodząc wzdłuż sztachet, przejeżdżał po nich patykiem, co robiło hałas podobny do jadącego motocykla. Dawało mu to pewien nieskażony, świeży obraz świata, naturalnie, gdy chciał go użyć. (Suknia tej pani ma wysypkę — mówił, gdy widział suknię z wypukłym nieregularnym wzorem). Gdy był zdenerwowany, żuł liście. (Dostaniesz promienicy — ostrzegał go ojciec). Więc teraz żuł liście, bo był zdenerwowany.
— Co teraz będzie? — powtórzył. Po chwili: — Ja wiem, co teraz będzie. Dokładnie wiem. Ale nie chodzi o to. Ja pytam siebie, bo muszę się wewnętrznie urządzić jakoś i w żaden sposób nie mogę. Czy możesz mi coś powiedzieć o niej?
— Mogę. Ona jest miła i dość ładna kokotka. Ja się wobec niej czuję skrępowany i nieśmiały.
To kłamstwo — to była pokuta, a równocześnie przyjemność; nie uważał, żeby był nieśmiały wobec Joanny, a kłamanie sprawiało mu przyjemność. Zwłaszcza że tak długo mówił Emilowi prawdę. (Ale tylko jemu). Dzięki Joannie oswobodził się z ostatniego człowieka, który mu nie pozwalał być całkiem sobą. W nagłym przypływie radości pocałował Emila w usta, i Emil pomyślał: „Do takich gestów jest się zdolnym tylko wtedy, gdy jest się już zupełnie obojętnym”. I nie miał racji. Obaj zaczerwienili się. Emil — bo wstydził się za Janka; Janek — bo wiedział, co myśli Emil.
— Pójdźmy już...
— Przecież powiedziałeś, że nie chcesz tam iść.
— Już chcę, mimo tego że uważam to wszystko za rozpustę umysłową.
Emilowi sprawiło ulgę przeniesienie rozmowy na płaszczyznę teoretyczną.
— Rozpusta umysłowa jest potrzebna, aby wyładować irracjonalne części naszego intelektu.
Szli ulicą. Z otwartego okna było słychać radio. Melodia, jak ciężki, czarny ptak, wzbijała się z basów w górę na niespokojnych pasażach. I w tę melodię zatopił się smutek Emila jak sztylet; dziwne, że nie została zabita.
— To jest sprzeczne samo w sobie.
— Ale która rzecz istniejąca nie jest sprzeczna sama w sobie?
— Może..., ale jestem zmęczony.
Mieszkanie Pawła. Emil nacisnął dzwonek i pomyślał, że będzie tam Adam o wielkiej kudłatej głowie, która chwiała się, gdy chodził. Wczoraj obserwował go na ulicy. Adam stawał co chwilę, jakby chodzenie przeszkadzało mu w myśleniu. Mówił do siebie,