Strona:Leo Lipski - Powrót.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.
72Leo Lipski, Niespokojni

nie zauważali tego. Mieszkali tam pięć lat przed narodzeniem Ewy. O piętro niżej. Odkąd ich w ogóle zauważyła, zaczęła popiół i śmiecie zrzucać im na głowę. Zrzucała ruchami nonszalanckimi: królewna rzuca perły w morze. Na żadne wołania, wrzaski nie zwracała uwagi. Tak jakby ich w ogóle nie słyszała. Może ich nie słyszała naprawdę. Raz jeden z nich złapał ją na schodach i spytał:
— Dlaczego to robisz?
— Bo jesteście brzydcy. Dlatego. Prawda, Liza? — spytała siostrę.
Chłopak był tak zdziwiony, że zapomniał ją sprać.
Miała piętnaście lat. Lubiła o zachodzie słońca i po zachodzie jeździć wokół domu, na bulwary; jechała wtedy najwolniej, że rower prawie stawał, patrzała przed siebie, na most kolejowy, który powoli zatapiał się w ciemność, za most, i wracała do domu, gdzie nie było nikogo, czesała się wolno, lubiła się czesać, przebierała się wolno, wychodziła przez okno, i znów na rowerze krążyła jak ćma wokół żarówki, wokół niepokoju, wokół tajemnicy, wchodziła przez okno, wychodziła... Rzadko koleżanki, czasem chłopcy, z którymi całowała się bez przyjemności; i bardzo miękkie włosy, i skóra Marokanki, miękkie ciemne włosy, które czuła, jak powiewają na wietrze. Gdy przymykała oczy, a nawet gdy ich nie przymykała: Idzie pies, do psa dorabiała panią w długiej sukni, jaką noszono w szesnastym wieku, znosiła most kolejowy, bo jej przeszkadzał, przestrzeń była wolna, nie było mostu, wyrastały szuwary, pani trzymała na złotej smyczy psa, przedziera się między szuwarami, nagle staje. Pani rozstawia nogi, jak krowa, pani robi pipi, pipi wylizuje natychmiast pies, ona patrzy na to z natężoną uwagą. W końcu obraz zaczyna wirować, już znikł. I tym podobne.
Aha, jeszcze jej stosunek do morza. Nigdy nie nauczyła się pływać, ponieważ jak tylko wchodziła do wody, robiła się blada i zielona. Natomiast miała swoje ulubione miejsce nad morzem, pod pewną skałą, gdzie był mech, i mogła tam siedzieć całymi godzinami.
Poza tym była normalną dziewczynką.


W cieniu Sokratesa

Gdy było ładnie, Ewę budził ryk trzydziestoletniego chłopczyka, który się nazywał Józio; zazwyczaj o szóstej. Przez okno było widać, jak Józio siedzi na trójnożnym stołku i wystawia twarz do