Strona:Leo Lipski - Powrót.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

Ten pomysł dojrzewał od roku i czuł się z nim jak kobieta w trzynastym miesiącu ciąży. Zaczęło się od pewnej lekcji greki, do której — jak zwykle — nie był przygotowany. Ale pomysł trzeba było odłożyć, bo zdawał maturę.
„SOKRATES mówi: Życie jest dobre i pełne tajemnic. (Obraca twarz do słońca i zamyka oczy). Bogowie troszczą się o nas niewątpliwie (robi perskie oko). Zważ, Alcybiadesie... Pokarm wchodzi w nas, gdy jemy, i sprawia to nam przyjemność. Pokarm wychodzi z nas — oddawanie kału nie jest dla nas przykrością, przyznasz? — doznajemy głębokiej ulgi, graniczącej nieomal z zapadaniem się w niebyt... Nasi bracia sofiści, którzy byli daleko na Wschodzie... Zresztą nie odbiegajmy od tematu. Gdy kochamy kobiety, jest to dobre. Gdy kochamy mężczyzn — wiesz... A gdy nie kochamy, doznajemy spokoju i możemy grzać się w słońcu. Gdy myję się, czuję, jak zimna przezroczysta woda spływa mi po skórze; czynię to zresztą rzadko; gdy nie myję się, to znaczy, gdy żona moja nie nagania mnie, a zdarza się to często, wiesz bowiem, Alcybiadesie, że niechętnie sypiam w domu — wyleguję się w błogiej bezczynności, graniczącej z nicością, i lekko cuchnę. A przecież lekko cuchnąć nie jest rzeczą przykrą.
SOKRATES milczy i patrzy na morze. Po chwili mówi:”
Tu właśnie Emil przestał pisać i popatrzył na rzekę.
— Nic nie mówi u cholery. To można zakończyć nagłym skrętem, powiedzmy tak:
„— Poza tym zapewniam cię, Alcybiadesie, że życie jest parszywe”, ale tu brakuje czegoś. Mógłbym powiedzieć, czego, ale mi się nie chce myśleć. Więc on tego jeszcze nie mówi, idźmy dalej:
„Być bohaterem na wojnie jest rzeczą zaszczytną, ale nie iść na wojnę... Tak, Alcybiadesie (z małą pasją). Opowiadają, że odznaczyłem się w pewnej bitwie... To jest potrzebne dla uczynienia mnie nieżywym, abym się zmieścił do jakichś tam książek”.
— On już stanowczo mówi za dużo. Mój Boże, jak wąska jest via media.
W tym momencie zauważył, jak Ewa rusza wargami. Nic więcej. Była przyzwyczajona do ukrywania się nawet wtedy, gdy była sama. I płacz ograniczał się do skurczów przełyku i tchawicy. Zamknięte powieki błyszczały jak zrobione z białego metalu. Podszedł do niej cicho (wilgotna ziemia i trawa były elastyczne jak guma) i powiedział, jak umiał najlepiej:
— Dzień dobry!
Otworzyła oczy i odpowiedziała drewnianym głosem: