Strona:Leon Sobociński - I koń by zapłakał.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.
Wiec antypaskarski.
(Podpatrzone).

Sala wzburzona, występują kolejno mówcy.
Jeden tak zaczął: Szanowni Panowie i Wielce nieszczęśliwe żołądki!!
Pozwólcie Panie i Panowie, że za Waszym pośrednictwem wyrażę żołądkom Panów niczem nie podrobione współczucie, z powodu drożyzny, jaka szaleje niby trąba powietrzna, niby orkan morski.
Widzę jak wasze serca przepełnione (Głosy: Panie, gadaj Pan o żołądkach) widzę jak wasze żołądki przepełnione (Precz z nim, widzita go, burżuj, sam ma brzuch przepełniony!)
Wśród ogólnej wrzawy mówca schodzi, pokazując coś na migi. — Jak się okazało, mówca nauczył się na pamięć oracji i przejście od serca przepełnionego, gdzie mu przerwano do żołądka sprawiło trudność, a co wywołało ogólne oburzenie.
Miało być według intencji oratora: „serce przepełnione nadzieją, a taki zwrot w stosunku do żołądka jest nie na miejscu na wiecu antypaskarskim.
Po niefortunnym wystąpieniu oratora, zabiera głos następny.
I tak rzecze:
Zanim wyrażę głębokie współczucie szanownym, a tak nieszczęśliwym żołądkom szanownych państwa, niech mi wolno będzie zademonstrować swój własny żołądek, którego potrzeby ograniczyłem do minimum.
Panowie, widzicie, oto żołądek mój obwiązany paskiem z miarą metryczną. Stopniowo, o centymetr ściągając tym pasem żołądek doszedłem do takiej perfekcji, że z chwilą, gdy mi się jeść zachce najprościej pod słońcem ściągam o 1, 2 lub 3 centymetry, i rezultat nieoczekiwany. — Radzę więc wszystkim pasek ciągnąć. — (Głos nieufny: