na balu, gdy ujrzała ją w czarnej, Kiti przekonała się, że nie rozumiała dotąd całego wdzięku Anny: zobaczyła ją teraz jako zupełnie inną i nie taką, jaką miała nadzieję ją ujrzeć. Teraz dopiero Kiti pojęła, że Anna nie mogła być w liliowej tualecie, i że wdzięk i urok Anny na tem właśnie polegał, że Anna zaćmiewała zawsze swą osobą każdą tualetę, i że żadna tualeta nie mogła na niej wydać się odpowiednio. I ta wspaniała czarna tualeta, z nadzwyczaj cennemi koronkami, ginęła na Annie, gdyż tualeta ta była tylko ramką, w której widać było Annę naturalną, wykwintną a zarazem i ożywioną.
Anna stała, jak zwykle, trzymając się nadzwyczaj prosto, i w chwili, gdy Kiti podchodziła ku niej, rozmawiała z panem domu, zwróciwszy się trochę ku niemu.
— Nie, ja nie rzucę kamieniem — odpowiadała mu właśnie na jakieś pytanie — chociaż nie rozumiem tego — mówiła, wzruszając ramionami, i w tej chwili z serdecznym uśmiechem zwróciła się ku Kiti. Obrzuciwszy doświadczonem kobiecem spojrzeniem jej tualetę, Anna skinęła lekko głową; Kiti jednak dostrzegła ten ruch i domyśliła się, że był on pochlebnym dla jej sukni.
— Pani i na salę wchodzi tańcząc — odezwała się Anna do Kiti.
— Jest to jedna z mych najlepszych pomocnic — rzekł Korsuński, kłaniając się Annie, z którą nie widział się jeszcze dzisiejszego wieczoru. Gdy księżniczka pomaga, bal musi udać się i być wesołym. Anno Arkadjewno, proszę o tur walca! — rzekł, pochylając się przed Anną.
— To państwo znają się? — zapytał gospodarz.
— Kogo jabym nie znał? My z żoną jesteśmy jak złe szelągi, wszyscy nas znają — odpowiedział Korsuński. — Proszę do walca.
— Nie tańczę, gdy można nietańczyć — odrzekła Anna.
— Lecz dzisiaj nie można — odpowiedział Korsuński.
Wroński zbliżał się ku nim.
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom I.djvu/116
Ta strona została skorygowana.