— Chodźmy więc — odparła Anna, nie spostrzegając ukłonu Wrońskiego, i położyła rękę na ramieniu Korsuńskiego.
„Dlaczego Anna jest tak obojętną dla niego?“ — pomyślała Kiti, zauważywszy, że Anna naumyślnie nie odpowiedziała na ukłon Wrońskiego. Wroński podszedł do Kiti, przypomniał jej o pierwszym kontredansie i zaczął rozmawiać z nią, mówiąc, że żałuje bardzo, iż przez cały ten czas nie miał przyjemności widzieć jej. Kiti z zachwytem przyglądała się walcującej Annie, słuchała Wrońskiego i spodziewała się, że Wroński poprosi ją do walca, lecz Wroński nie prosił, i Kiti ze zdumieniem spoglądała na niego. Wroński zaczerwienił się i z pospiechem podał jej rękę, lecz zaledwie objął jej cienki stan i zdążył zrobić krok jeden, muzyka raptem grać przestała. Kiti spojrzała w oczy Wrońskiemu, i długo potem, po upływie lat paru, to spojrzenie, pełne miłości, którem ogarnęła go wtedy i na które on nie odpowiedział wcale, należało do najprzykrzejszych jej wspomnień!
Pardon, pardon! Walca, walca! — rozległ się z drugiego końca salonu głos Korsuńskiego, który skłoniwszy się przed pierwszą napotkaną damą, puścił się z nią w wir walca.
Wroński przetańczył z Kiti parę turów walca. Po skończonym tańcu Kiti podeszła do matki i zaledwie miała czas zamienić parę wyrazów z Nordston, gdy Wroński podszedł znów ku niej, zapraszając do przyrzeczonego sobie kontredansa; podczas kontredansa nie prowadzili żadnej poważniejszej rozmowy: rozmawiali trochę o Korsuńskich, mężu i żonie, których on nadzwyczaj zabawnie opisywał, jako miłe czterdziestoletnie dzieci; trochę o organizującym się teatrze amatorskim, i Kiti raz tylko w ciągu tej całej rozmowy uczuła się wzruszoną, gdy Wroński zapytał, co się dzieje z Lewinem i czy niema go na balu, i gdy oświadczył, że