Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom I.djvu/135

Ta strona została skorygowana.

więcej i żyć z jeszcze mniejszym komfortem, chociaż i przedtem dużo pracował i pędził skromne życie. To wszystko wydawało się Konstantemu bardzo łatwem do spełnienia, całą drogę więc spędził na najprzyjemniejszych marzeniach: pełen więc nadziei, że przyszłe życie będzie lepszem niż przeszłe, o dziewiątej wieczorem zajechał do domu.
Z okien pokoju Agafii Michajłownej, starej niańki, pełniącej obecnie obowiązki klucznicy, padało światło na śnieg, leżący przed domem. Agafia nie spała jeszcze; zbudzony przez nią ze snu Kuźma, zaspany i boso wybiegł na ganek. Wyżlica Łaska, o mało co nie przewróciwszy Kuźmy, wyskoczyła również i szczekając z radości, obcierała się Lewinowi o nogi, podnosiła się na tylnych łapach, chcąc, a nie mogąc się odważyć, położyć łapy na piersiach pana.
— Prędko wróciliście, panie — odezwała się Agafia Michajłowna.
— Nudziło mi się, Agafio. Wszędzie dobrze, lecz w domu najlepiej — odpowiedział Konstanty i udał się do swego gabinetu.
Przyniesiono światło i przed Lewinem wystąpiły wszystkie znajome mu dokładnie szczegóły umeblowania: rogi jelenie, półki z książkami, lustro, piec z kominkiem, który od dawna już trzeba było poprawić, kanapa po ojcu, na stole zaś otwarta książka, złamana popielniczka, kajet zapisany jego pismem. Spojrzawszy na to wszystko, Konstanty zaczął na chwilę wątpić o możebności urządzenia sobie innego trybu życia, o którem marzył podczas drogi. Wszystkie te ślady życia otoczyły go i mówiły mu: „nie uciekniesz od nas i nie będziesz innym, lecz zawsze pozostaniesz takim, jakim byłeś dawniej: wątpiącym, zawsze niezadowolonym z siebie, starającym się zawsze poprawić i znów upadającym i zawsze oczekującym na szczęście, którego nie udało i nie uda ci się osiągnąć.
W ten sposób przemawiały jego rzeczy; wewnętrzny zaś głos mówił mu, że nie należy poddawać się wpływowi