Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom I.djvu/143

Ta strona została skorygowana.

twarz, gdy usłyszała wypowiedzianą wyrazami myśl, która ją tak zajmowała. — Jadę więc, zrobiwszy sobie wroga w Kiti, którą bardzo pokochałam. Nadzwyczaj miła i sympatyczna! Ale ty, Dolly, naprawisz nasz stosunek? Wszak prawda?
Dolly z trudnością powstrzymała się od uśmiechu, chociaż kochała Annę, lecz spostrzeżenie, że i Anna nie jest wolną od słabostek ucieszyło ją.
— Wroga? to nie może być!
— Pragnę, abyście wszyscy kochali mnie, jak ja was kocham; a obecnie jeszcze bardziej was pokochałam — odezwała się Anna ze łzami w oczach. — Mój Boże, jaka ja dzisiaj jestem głupia — i Anna obtarła twarz chustką i zaczęła ubierać się.
Na chwilę przed jej wyjazdem, co mało nie spóźniwszy się, przyjechał Stepan Arkadjewicz, czerwony, uśmiechnięty, wesoły, niosąc z sobą zapach cygar i wina.
Serdeczność Anny podziałała i na Dolly. Dolly, obejmując po raz ostatni bratowę, szepnęła jej: „Pamiętaj, Anno, że nigdy nie zapomnę, coś dla mnie zrobiła. Pamiętaj, że zawsze kochałam cię i będę kochać jak najlepszą przyjaciółkę!
— Doprawdy, nie rozumiem za co — odpowiedziała Anna, całując Dolly i starając się utaić łzy.
— Zrozumiałaś i rozumiesz mnie. — Żegnaj mi, najdroższa!

XXIX.

„Bogu dzięki, już się wszystko skończyło!“ — pomyślała Anna Arkadjewna, pożegnawszy się po raz ostatni z bratem, który aż do trzeciego dzwonka zagradzał sobą przejście w wagonie. Anna siadła na kanapce koło swej pokojówki Annuszki i zaczęła rozglądać się po słabo oświetlonym sypialnym wagonie.