doglądała chorego, Anna sama chciała chodzić cichymi krokami po pokoju chorego; gdy czytała, że członek parlamentu miał mowę, ogarniała ją chęć również wygłaszać mowę z trybuny, gdy czytała, jak lady Mery konno pędziła za sforą i, drażniąc się z bratową, wprawiała wszystkich w podziw swą odwagą, Anna chciała robić to samo; lecz, ponieważ nie można było nic robić, bawiła się nożykiem i usiłowała czytać.
Bohater powieści zaczynał już dosięgać szczytu swego angielskiego szczęścia, godności baroneta i majątku, i Anna chciała razem z nim jechać do odziedziczonych dóbr, gdy nagle poczuła, że bohater ów powinien się wstydzić, i że ona sama wstydzi się. „Czegóż ja się wstydzę?“ — zapytała samej siebie z podziwem i urazą; odrzuciła książkę i oparła się o poręcz fotelu, ściskając mocno w rękach nożyk do papieru: nie było jednak czego się wstydzić. Anna przebiegła myślą wszystkie wspomnienia, wywiezione z Moskwy i wszystkie one były przyjemne i miłe: przypomniała sobie bal, Wrońskiego i jego zakochane, pokorne oblicze, przypomniała sobie cały stosunek z nim: nie było czego się wstydzić. A jednakże, w tej właśnie chwili, gdy wspomniała o tem, uczucie wstydu rosło, jak gdyby jakiś wewnętrzny głos, w chwilach, gdy Wroński przychodził jej na myśl, mówił jej: „ciepło, bardzo ciepło, gorąco.“ — „Więc i cóż?“ — zadała sobie samej pytanie, poprawiając się w fotelu. „Co to ma znaczyć? Czyżbym bała się spojrzeć wprost na to wszystko? To i cóż? Czyżby pomiędzy mną a tym oficerem młokosem istniały i mogły istnieć inne stosunki, prócz stosunków, wynikających ze zwykłej znajomości?“ Anna uśmiechnęła się z pogardą i znów zaczęła czytać; lecz nie była już stanowczo w stanie zastanawiać się nad tem, co czytała, zaczęła więc wodzić nożem po szybie, potem położyła jego gładką i chłodną powierzchnię do policzka, i mało co nie roześmiała się na cały głos z zadowolenia, jakie ją ogarnęło bez żadnego powodu. Zdawało się jej, Annie zdawało się,
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom I.djvu/145
Ta strona została skorygowana.