Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom I.djvu/170

Ta strona została skorygowana.

Wybadawszy i wypukawszy skrupulatnie przestraszoną i oszołomioną ze wstydu chorą, znakomity doktór umył starannie ręce i stał na środku salonu, rozmawiając z księciem. Książę, słuchając doktora, marszczył się i pokaszliwał, gdyż jako człowiek niemłody, niegłupi i zdrowy, nie wierzył w medycynę i w głębi duszy irytował się na tę komedyę, tem bardziej, że zapewne on jeden tylko domyślał się, co spowodowało chorobę Kiti. „A to szczeka napróżno“ — myślał książę o znakomitym doktorze, przysłuchując się gadaniu jego o oznakach choroby córki. Doktór zaś zaledwie powstrzymywał się od okazywania pogardy, jaką miał dla tego starego magnata, i z trudnością zniżał się do poziomu, na jakim, według niego, stał książę pod względem umysłowym. Doktór zauważył od razu, że ze starym niema co gadać i że w tym domu matka jest wszystkiem, przed nią więc miał zamiar rozsypać perły swego krasomówstwa i wiedzy.
Gdy księżna w towarzystwie domowego doktora weszła do salonu, książę odszedł, aby nie dać zauważyć po sobie, jak śmieszną wydaje mu się ta cała komedya. Księżna była zakłopotaną i nie wiedziała co czynić, gdyż poczuwała się do winy względem Kiti.
— Panie doktorze, decyduj pan o naszym losie — rzekła księżna. — Prosimy powiedzieć nam wszystko. „Czy jest jeszcze jaka nadzieja“ — chciała zapytać księżna, lecz wargi jej zadrżały i nie mogła zdobyć się na odwagę i zadać doktorowi tego pytania.
— W tej chwili, pani, tylko rozmówię się z kolegą, a potem będę miał zaszczyt, księżno, powiedzieć jej me zdanie.
— Może panów zostawić samych?
— Jak państwo uważają.
Księżna westchnęła i wyszła.
Gdy doktorzy pozostali sami, domowy lekarz z pewną obawą zaczął mówić, że zdaniem jego jest to początek procesu tuberkulicznego, lecz i t. d... Znakomity lekarz słuchał