I doktór począł naukowo określać księżnej, jako wyjątkowo rozumnej kobiecie, stan księżniczki i zakończył wskazówkami, jak należy pijać wody, które były najzupełniej zbytecznemi. Gdy go księżna zapytała: czy jechać za granicę? — doktór zamyślił się głęboko, jak gdyby rozwiązywał bardzo zawiłą kwestyę; w końcu objawił swe zapatrywanie: jechać, lecz nie wierzyć szarlatanom i ze wszystkiem zwracać się do niego.
Mogło się zdawać, że zaszło coś wesołego po odejściu doktora: matka wróciła do córki w lepszym humorze i Kiti również udawała, że jest weselszą.
Obecnie często, prawie zawsze zdarzało się jej udawać wesołą.
— Doprawdy, maman, jestem zdrowa, lecz jeśli mama chce jechać, jedźmy! — i chcąc pokazać, że interesuje się przyszłym wyjazdem, zaczęła mówić o przygotowaniach do podróży.
Zaraz po wyjściu doktora przybyła Dolly, gdyż wiedziała, że tego dnia miało być konsylium i chociaż sama dopiero niedawno wstała po słabości (w końcu zimy Dolly powiła dziewczynkę), chociaż sama miała dużo zajęcia i kłopotów, pomimo to, nie zważając na dziecko przy piersi i chorą dziewczynkę, przyjechała dowiedzieć się o rozstrzygającym się właśnie losie Kiti.
— Co słychać? — zapytała, wchodząc w kapeluszu do salonu. Wszyscy, jak widzę, są w dobrych humorach — zapewne nie źle.
Rodzina próbowała powtórzyć jej, co mówił doktór, lecz pokazało się, że chociaż doktór mówił bardzo ładnie i długo, nikt jednak nie umiał w żaden sposób dokładnie powtórzyć słów jego; wiadomo tylko było, że polecił jechać za granicę.