starał się wmówić w siebie, wchodząc do gabinetu — „cóż takiego stało się? Nie. Rozmawiała z nim długo. Czyż kobiecie w salonie nie wolno z nikim dłużej rozmawiać? w każdym zaś razie zazdrość ubliża i mnie i jej“ — mówił, lecz argument ten, którego dawniej nie był nigdy w stanie zwalczyć, obecnie stracił swą siłę. I Aleksiej Aleksandrowicz od drzwi sypialni znów wracał do salonu, lecz z chwilą, gdy wchodził do ciemnej sali, głos jakiś zdawał się mówić mu, że rzecz przedstawia się inaczej, i że gdy ludzie obcy zauważyli coś niezwykłego, to to jest najlepszym dowodem, że coś naprawdę niezwykłego dziać się musi. W jadalnym zaś pokoju Aleksiej Aleksandrowicz znów mówił do siebie: „Należy koniecznie całą tę kwestyę rozstrzygnąć, przerwać i wypowiedzieć swój pogląd“... — a w salonie, gdy już miał wracać się, zadawał sobie pytanie: „co robić?“ i znów pytał: „co takiego stało się?“ i sam też odpowiadał sobie: „nie“, i znów przypomniał sobie, że mąż zazdrością poniża żonę; a jednak w salonie znów dochodził do przekonania, że zaszło coś niezwykłego.
Myśli jego, również jak i ciało krążyły wciąż po jednej drodze, nie zatrzymując się na niczem przez czas dłuższy; Aleksiej Aleksandrowicz zauważył to, potarł czoło i usiadł w gabinecie żony.
Tutaj, patrząc na jej biurko, na malachitowy biuwar, leżący na niem, i na zaczętą notatkę, zrobioną ręką Anny, Aleksiej Aleksandrowicz zmienił od razu kierunek swych myśli: zaczął myśleć o żonie, o jej uczuciach, o jej pragnieniach i po raz pierwszy przedstawił sobie, że i ona ma swój osobisty świat, że ma swoje zdanie, swoje dążności, i myśl, że Anna może i powinna żyć swem własnem życiem, wydała się Aleksiejowi Aleksandrowiczowi do tego stopnia przerażającą, że odpędził ją czemprędzej od siebie; myśl ta była tą przepaścią, w którą lękał się zapuścić spojrzenie, gdyż przenosić się myślą i umysłem w inną istotę, było to duchowym czynem, obcym dla Aleksieja Aleksandrowicza, zapatrującego
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom I.djvu/205
Ta strona została skorygowana.