Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom I.djvu/223

Ta strona została skorygowana.

Lewina. Czem dalej Lewin jechał, tem było mu weselej i w głowie powstawały mu coraz lepsze plany gospodarskie: zasadzenie wszystkich miedz łoziną, aby śnieg nie mógł leżeć na nich zbyt długo; postawienie nowej obory na folwarku, aby łatwiej było nawóz rozwozić i wtedy będzie miał 300 dziesięcin pszenicy, 100 kartofli, 150 koniczyny i ani jednej dziesięciny wyjałowionego i wycieńczonego gruntu.
Z głową przepełnioną podobnemi marzeniami, kierując ostrożnie koniem, aby nie potratować swych zasiewów, Lewin podjechał do robotników, siejących koniczynę. Wóz z nasionami stał nie na miedzy, lecz na roli i koła jego i kopyta końskie potratowały wschodzącą pszenicę. Parobcy siedzieli na miedzy i zapewne palili na współkę fajkę. Ziemia na wozie, z którą było zmieszane nasienie, nie była pokruszoną, lecz zmarzniętą w grudki. Ujrzawszy, że pan zbliża się, Wasyli podszedł do wozu, Miszko zaś wziął się do siana, Było to niedbalstwo, lecz Lewin na służbę gniewał się rzadko; gdy Wasyli podszedł ku niemu, Lewin kazał mu wyprowadzić konia na miedzę.
— Nic nie szkodzi panie, zarośnie.
— Nie gadaj dużo, a rób co ci kazano.
— Słucham — odrzekł Wasyli i ujął konia za uzdę. — Mamy najlepszy czas do siewu, Konstanty Dmitryczu — mówił dalej Wasyli, chcąc się przypodobać Lewinowi; — trudno tylko chodzić: na każdym łepciu po pudzie błota.
— A czemuście nie przesiali ziemi.
— Przecież my ją rozgniatamy — odparł Wasyl, biorąc garść w rękę i rozgniatając grudki ziemi.
Wasyl nie był winien, że nasypano mu do wozu nieprzesianą ziemię, w każdym razie gniewało to Lewina.
Lewin nieraz już przekonywał się o skuteczności wypróbowanego przez siebie środka na tłumienie swego gniewu i na tłómaczenie sobie wszystkiego, co mu się wydawało złem, postanowił więc zastosować go i w danym wypadku: popatrzał się, jak Miszka szedł przez pole, ciągnąc za sobą